niedziela, 16 sierpnia 2009

Dobry caudillo i zły caudillo














z lewej zły caudillo - nazista, faszysta i stalinista (trzy w jednym)
z prawej dobry caudillo - wybawca

Znalazłem tekst pana Jana Marii Fijora, srodze prześladowego - jak on sam sugeruje - w czasach PRL-u żurnalisty. Prześladowania polegaly na tym, że był zatrudniony w PAX-owskim "Słowie Powszechnym", również po stanie wojennym. Dziś Jan Fijor to znany publicysta i wydawca "konserwatywno-liberalny" - czyli zestaw Bóg, Tradycja, Wolny Rynek, Silna Policja. Oczywiście zionie nienawiścią i pogardą do wszystkiego co lewicowe - częsty wybór ideowy niegdysiejszych konformistycznych PRL-owskich żurnalistów. W roku 1978 Jan Fijor jako oficjalny korespondent obserwował piłkarskie mistrzowstwa świata w Argentynie. Stąd zapewne jego przekonanie, że jest w sprawach argentyńskich znawcą. Na swym blogu opublikował tekst, który - oprócz innych bałamuctw i jawnych kłamstw* - zawiera taką charakterystykę Juana Perona i peronizmu:
"Podobała się narodowi także jego ideologia – oparta na doktrynie justicialismo – która była mieszaniną faszyzmu włoskiego, nacjonalizmu hitlerowskiego, totalitaryzmu stalinowskiego i państwa…solidarnego. "

"Stalinizm" Perona - dla neofity neoliberalizmu, zwłaszcza jeśli kiedyś był układnym PRL-owskim pismakiem, nazwanie kogoś choćby tylko lewicującego "stalinistą" to rzecz powszednia. "Nacjonalizm hitlerowski" Perona - wierutna bzdura. Owszem, Peron udzielał schronienia nazistom uciekającym z Europy, owszem, był nacjonalistą, ale ideologicznie i politycznie z nacjonalizmem w hitlerowskiej wersji nic wspólnego nie miał. Cwaniackie zagranie - Peron był nacjonalistą, Peron udzielił gościny nazistom, to się z niego zrobi nazistę. Peron darzył admiracją Mussoliniego - to znany fakt. Ale od tego do widzenia w nim "faszysty" też droga daleka. Rządy Perona były z punktu widzenia zachodniej liberalnej demokracji cokolwiek podejrzane. Ale tylko z punktu widzenia zachodniej liberalnej demokracji. Gdy spojrzymy na nie w kontekście realiów Ameryki Łacińskiej, zdadzą się wręcz ideałem demokracji. Peron, choć zawodowy wojskowy, właściwie nie był caudillo - zdobył władzę w wolnych wyborach (za to został obalony przez wojskowy pucz). Za jego rządów były wolne wybory, wolna prasa, swoboda działalności partii i stowarzyszeń, i żadnych szwadronów śmierci czy pozaprawnej wojskowo-policyjnej opresji. Rządy Perona to co najwyżej populistyczny "dyktat większości" - nieliczenie się z opozycją, nazywanie przeciwników czy choćby krytyków zdrajcami i elementami antynarodowymi, nacisk społeczny i psychiczny peronistów na tych, którzy nie dość manifestowali poparcie dla władzy, wykorzystywanie opanowanych przez peronistów instytucji państwowych do utrudniania życia opozycji, ucinanie państwowej pomocy instytucjom krytykującym prezydenta, jego żonę i rząd. Trochę to przypomina dzisiejsze rządy Hugo Chaveza w Wenezueli - i w obu przypadkach jest nieporównywalne z prawicowymi latynoamerykańskimi dyktaturami, również argentyńskimi. Nie tylko z osławioną bestialską dyktaturą w latach 1976-1983. Również z "względnie łagodnymi" dyktaturami wojskowych w latach 1955-1958 i 1966-1973. Podczas pierwszej z nich zakazano działalności partii peronistowskiej, wielu peronistów represjonowano (również w trybie pozasądowym - czyli po prostu mordy), a nawet...zakazano wymawiania publicznie nazwisk Perona i Evity. Tego za "faszysty" Perona nie było. Pamiętajmy też, że w Ameryce Łacińskiej również konstytucyjne rządy cywilów często mało mają wspólnego z ideałem zachodniej liberalnej demokracji - liberalnych wolności i praworządności nie doświadczają mieszkańcy faweli czy chłopi z interioru.

Wracając do faszystowskich inspiracji Perona - widoczne są one w korporacjonizmie jako sposobie na unikanie konfliktów społecznych. O ile jednak korporacjonizm Mussoliniego i Salazara był odgórnie dekretowany, a robotnicy ubezwłasnowolnieni jako podmiot polityczny, to w Argentynie Perona związki zawodowe (zresztą jego istotna baza polityczna) były w pełni autonomiczne.

Skąd więc tak surowe słowa Jana Fijora dla Perona? Może jest on tak bardzo pryncypialnym demokratą, że każdego caudillo nazwie nazistą i faszystą, i jeszcze stalinistą poczęstuje? Bynajmniej - bywali też i dobrzy caudillos, zdaniem pana Fijora. Oto co napisano na jego blogu o Augusto Pinochecie (autorem jest Iwo Grzegorzewski, ale tekst na pewno ma imprimatur Fijora):
"Pucz Augusto Pinocheta uratował Chile przed dalszym kopiowaniem wzorców radzieckich i wywołał rozkwit gospodarczy który pozwolił na odbudowanie w Chile demokracji oraz na utrzymanie stabilnego rozwoju trwającego aż do dzisiaj. Augusto Pinochet jest odpowiedzialny za wiele ludzkich tragedii ale uratował swój kraj przed jeszcze większymi. Bez wątpienia kochał swoją ojczyznę i wiele dla niej zdziałał, warto więc przemyśleć historię jego życia. Pomimo wszystkich ciążących na nim zarzutów uważam że warto postawić znicz ku jego pamięci."

Pinochet zatem, który obalił legalnego prezydenta, rozwiązał parlament, partie, związki zawodowe, zawiesił wybory i wolne media, zamordował kilka tysięcy ludzi, wielu bestialsko torturował, na blogu Fijora doczekał się laurki, ledwo miarkowanej wspomnieniem o "ludzkich tragediach'". Zaś demokratycznie wybrany i (generalnie) demokratycznie rządzący Peron doczekał się od Fijora miana nazisty, faszysty i stalinisty. Powód tak różnej kwalifikacji jest jasny - Pinochet to Wolny Rynek w wersji Chicago Boys, Peron natomiast prowadził politykę prosocjalną: przyjazne robotnikom prawo pracy, ubezpieczenia, budowa szkół i szpitali w biednych dzielnicach i zapomnianych wioskach na pampie.

Pozostaje pogardliwie wzruszyć ramionami na bezczelność i głupotę (trudno zawyrokować, czego tam więcej) pana Jana Marii Fijora.

* Nie ma co wyliczać ich tutaj. Tytułem przykładu: Fijor pisze, że Peron został w roku 1955 "zmuszony do ucieczki z kraju przez wzburzony tłum'"; Peron został obalony przez wojskowy zamach stanu.

4 komentarze:

  1. Pan Fijor jest konsekwetny w swoich poglądach i nie o gospodarkę tu chodzi, a o rozpolitykowane związki zawodowe. Nie pozostaje nic innego jak stanąć po stronie generała, który w imię wyższych treści... ;-)
    Tezę o stalinowsko-nazistowsko-faszystowskim dyktatorze musiałam przeczytać dwukrotnie, zanim dotarło do mnie, że tu o Peronie jest mowa.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Doszka
    Witam
    Żeby pan Fijor miał w sobie tyle uczciwości, albo, jak to mówią, jaj, by napisać wprost - cenię Pinocheta, bo torturował i zabijał, ale dla dobrej sprawy, tj. rozwalenia związków i deregulacji. A nie jakieś tam puste westchnienia "ach, były i ludzkie tragedie".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądzę, że u Fijora to podświadome. Pewnie byłby oburzony insynuacją, że kocha generałów gromiących związkowców. A co do ofiar? Nasza jedna ofiara więcej znaczy niż tysiące obcych (i nie tylko w wypadku Pinocheta).

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Doszka
    "Pewnie byłby oburzony insynuacją, że kocha generałów gromiących związkowców" - zapewne, ale może raczej chodzi o hipokryzję w tym co się mówi publicznie, a nie o nieuświadamianie sobie tego, jakie rzeczywiste ma się motywacje.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń