sobota, 8 sierpnia 2009

Tygrys w pariasa przemienił się

Ponoć wicemister Szejnfeld zakwestionował (w Polsat News) oficjalne unijne dane, bezlitosne dla kraju, który lubił chwalić się (i - bywało - był chwalony) że jest "wschodnioeuropejskim tygrysem", "liderem przemian gospodarczych w krajach postkomunistycznych" itp. Okazuje się, że pod względem wskaźnika PKB na jednego mieszkańca tygrys osiąga 57 % średniej unijnej, i jest na czwartym miejscu od końca w UE - przed Łotwą, Bułgarią i Rumunią. Łotwa - rok temu przez Leszka Balcerowicza stawiana Polakom za wzór - przeżyła ostatnio wyjątkowo drastyczne załamanie gospodarcze, natomiast Bułgaria i Rumunia zwyczajowo są uważane za najbiedniejsze kraje w UE. I nagle się dowiadujemy, że lider wschodnieuropejskich przemian gospodarczych wylądował w bałkańskim kotle. Szok, nieprawdaż? Nic dziwnego, że minister Szejnfeld nie daje wiary unijnym statyskom, zgłaszając tym samym akces do eurosceptyków, porównujących UE z blokiem krajów demokracji ludowej, znanych wszak z kreatywnej statystyki.

Inne dane Eurostatu też nie są dla nas pochlebne. Ponad połowa dzieci rodzi się w rodzinach ubogich, a już teraz 29 % dzieci żyje w ubóstwie, z niedożywieniem włącznie - najgorzej w całej Unii. Pod względem opieki zdrowotnej i pomocy rodzinom też przypadło nam w udziale ostatnie miejsce. Ale występujący w mediach eksperci nieodmiennie nam powiadają, że "socjał" u nas jest za wysoki, i jest kulą u nogi rozwoju. W rzeczywistości jest niższy (nie tylko, oczywiście, bezwzględnie, ale i procentowo w ramach wydatków publicznych), niż w większości państw Unii.

Polska najgorzej w Unii wspiera rodzinę - Społeczeństwo - Dziennik.pl

Mamy najniższy w UE wskaźnik eksportu w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Wciąż niski jest współczynnik skolaryzacji - a pamiętajmy, że jego znaczący wzrost podczas 20 lat "transformacji" o tyle jest pozorny, że uzyskany kosztem znacznego zaniżenia poziomu edukacji. Wielu absolwentów szkół wyższych ukończyło prywatne pseudouczelnie, nie dające ani solidnej wiedzy, ani liczącego się na rynku pracy dyplomu. Opisana ostatnio przez "Gazetę Wyborczą" afera z "Akademią Humanistyczno-Ekonomiczną" w Łodzi, pokazuje jak naprawdę wygląda kształcenie (o ile to słowo jest tu na miejscu) w dużej części prywatnych "szkół wyższych". Obawiam się, że afera, zamiast wywołać szok i skłonić władze do pilnego przyjrzenia się zjawisku w skali ogólnej, rozejdzie się po kościach - skończy się na zamknięciu kilku filii łódzkiej "Akademii".

Największa lipna uczelnia w Polsce (część 1) - informacja

Trudno myśleć o swym kraju jako o pariasie Europy - a przecież dane są bezlitosne, pokazują że jesteśmy w tyle również za większością innych krajów postkomunistycznych. Czy skłoni to elity - polityczne, medialne, biznesowe - do poważnego zastanowienia się nad całością procesu budowania u nas kapitalizmu, od planu Balcerowicza począwszy? Przecież te alarmujące wskaźniki nie wzięły się tak znikąd, bez przyczyny. Kryzysu raczej obwinić się nie da, skoro chwalimy się, że - inaczej niż wiele innych krajów - mamy wciąż dodatni, choć niski, wskaźnik rozwoju gospodarczego. Jeszcze mniej poważne byłoby obiążanie PRL-u - choć i takie wyjaśnienia padną, to pewne. Przypomnę, że jest u nas gorzej niż w wielu innych krajach postkomunistycznych. Poważna refleksja nad przyczynami polskiej nędzy musiałaby prowadzić do zakwestionowania wielu zasad i "filozofii" polityki gospdarczej dwudziestolecia. Zasad podzielanych przez obecny rząd, i to nawet w postaci skrajnej - żadna chyba poprzednia ekipa, nawet te, w których Leszek Balcerowicz był ministrem finansów, nie była ekipą tak dalece neoliberalną. Poza izolowanymi głosami, w mejnstrymie usłyszymy to co zawsze - winne są rozdęte (zawsze będą "rozdęte") wydatki socjalne, pozostawienie części produkcji pod kontrolą Skarbu Państwa (z definicji takie firmy doją podatników, nawet gdy przynoszą dochody), za wysokie podatki (zawsze będą "za wysokie"), biurokracja, nadmiar przepisów itp.

Jeden z najbiedniejszych krajów Unii Europejskiej...Co za wstyd. Ale polskim elitom zabrakło solidnej i poważnej pracy nad wydźwignięciem kraju z biedy i cywilizacyjnego zapóźnienia - szybko uwierzyły we własne wyobrażenie o tygrysie wschodnioeuropejskim, i chciały konsumować profity z ułudy. Zamarzyła się polskim elitom - elitom różnych opcji, od SLD po PiS, od "Gazety Wyborczej" po "Rzeczpospolitą" - rola poważnego gracza na arenie międzynarodowej. Kolonialna awantura w Iraku, widzenie Polski jako uprzywilejowanego sojusznika USA, niemal na wzór Izraela czy Korei Południowej, pompowanego amerykańską pomocą - ludzi rojących takie pomysły należy nazwać wprost idiotami, i to pożytecznymi; i jako pożytecznych idiotów potraktowali ich Amerykanie, w Iraku i w sprawie tarczy. Dalej: samozwańcze mianowanie Polski politycznym liderem krajów Europy środkowo-wschodniej - bez pytania innych krajów regionu o zdanie. Lider...lider musi być krajem przynajmniej względnie zamożnym i rozwiniętym, choćby po to by mógł używać pomocy gospodarczej jako instrumentu realizowania swych aspiracji do bycia liderem. Co to za lider, który w gospodarce wlecze się za państwami, którym chciałby przewodzić?

3 komentarze:

  1. Off topic. Tak się śmiałem po przeczytaniu Pańskiej zajawki na S24, że sąsiedzi, jak widzę, zaczęli pakować dobytek na wóz drabiniasty.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jacek Jarecki
    witam, raczejw tłumoki i na plecy
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się, cholera przestraszyłem...

    Nawet zacząłem sobie cicho podśpiewywać: "I smell like dung, but I'm well hung". Nie żeby to było w każdym szczególe prawdą, ale zawsze.

    Na szczęście chodzi tylko o III RP. Niech zdycha!

    OdpowiedzUsuń